piątek, 13 grudnia 2013

Karczochowo i sweetaśnie :-)

W Gwiazdkowej Fabryce praca wre, więc nie bardzo jest czas na wpisy, ale pewnych rzeczy nie można trzymać długo w ukryciu :-) 
Pewnego grudniowego dnia przyszła paczka. Moja ukochana Siostrzyczka ją przysłała. Co w niej było? A, bombeczki :-) Zrobione własnoręcznie przez Siostrę, która twierdzi, że ma dwie lewe ręce... Karczochowe przeznaczone były na kiermasz szkolny, sweetaśne jako prezent imieninowy dla mojej starszej pociechy :-)
Musiałam się nimi pochwalić, bo jest czym :-)
Karczochowe są śliczne, ale w sweetaśnych się po prostu zakochałam!



Karczochowe :-)





Sweetaśne :-D

 No i co? Ma dziewczyna talent, czyż nie? Wiadomo po kim ;-)




czwartek, 5 grudnia 2013

Pomagier Świętego Mikołaja

Święta za pasem.... I choć prezenty nie są w nich najważniejsze, to stanowią wyraz radości płynącej z faktu narodzin Bożego Syna, a którą chcemy się podzielić z bliskimi. Z racji tego, iż Święty Mikołaj ma w tym czasie mnóstwo roboty i po prostu nie ma czasu na rękodzielnicze prezenty, zatrudniłam się u niego na stanowisku pomagiera :-) Trochę do zrobienia jest... Nie mogę zdradzić szczegółów, bo niektóre zainteresowane osoby zaglądają tu od czasu do czasu :-D Ale w odpowiedniej  chwili nie omieszkam pokazać tu wszystkiego, co się da :-)
Zatem, uroczyście oświadczam, iż w moim domu rozpoczyna działalność świąteczna fabryka prezentów!
Ale będzie bałagan.... :-D

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Nie tylko na łące...

...rosną maki. Na mojej ścianie też ;-)
Żeby nie zwariować w trakcie produkcji seryjnej kapturów, wymyśliłam sobie upiększanie mieszkania. Postanowiłam poddać metamorfozie ścianę, która będąc narażoną na nieustanne kontakty z żelazkiem, już w bardzo krótkim czasie po remoncie dorobiła się dołeczków (w tym przypadku jednak niezbyt urodziwych) i obtłuczeń. Dodatkowo, po gruntowaniu, pojawiły się efektowne zacieki :-)


Przed eksperymentami malarskimi :-)

Wybrałam się do sklepu po farby i po raz kolejny w swoim życiu przekonałam się, że za głupotą chyba stałam w kolejce, a nie za rozumem. Wyrzuciłam stare puszki po farbie, a nie spisałam numeru koloru! Na oko, to można sobie cienie nakładać, a nie farbę kupować... Córka od razu mówiła, że nie taki odcień wybrałam, ja jednak byłam przekonana, że mam dobre oczy :-D Oj, myliłam się i ten błąd kosztował mnie trochę więcej pracy i pieniędzy. W końcu jednak ściana zaczęła nabierać wyglądu...




Eksperymentów ciąg dalszy...

...by wreszcie osiągnąć zamierzony efekt! Na naszej ścianie wyrosły maki :-)





Metamorfoza zakończona :-)

Fotograf ze mnie marny... Nie wiem, czy do końca udało mi się uchwycić fakt, że bejca, którą pokryta jest ściana ma kolor srebrno-złoty. W każdym razie ma :-)

Sherwood rośnie w siłę!

Ostatnio czas upływa mi na wytwarzaniu kapturów. Za namową znajomej wrzuciłam fotki na Fejsa i (o dziwo!) znalazło się parę chętnych osób na moją dzierganinę :-) Jak dotąd zrobiłam trzy kapturki i niestety, przekonałam się, że  "produkcja seryjna" jest zupełnie nie w moim guście... Lubię zrobić coś raz, nie lubię powtarzać robótek. Ale cóż, słowo się rzekło, kobyłka u płota :-) Trzeba stawić czoło wyzwaniu, którym są kolejne trzy kaptury, a każdy ma być prezentem świątecznym! Na szczęście mogę to sobie urozmaicić kolorami i doborem dodatków. Uff, chociaż tyle:-)

Niestety, kaptury już rozdane i nie zdążyłam zrobić zdjęć :-( Zostało mi po nich wspomnienie i po motku włóczki. 

Włóczka SuperLana Maxi, firmy Alize... Zakochałam się w niej :-) Jest milutka i cieplutka i bardzo przyjemnie się z niej tworzy. Zadziwia mnie tylko to, że każdy kolor to trochę inna struktura nitki. Niby wszystkie są grube, ale ta ciemnozielona była najcieńsza, a ta kremowa... Mmmmm, po prostu cudo. Aż mi słów brakuje, żeby ją opisać :-) Naprawdę rzadko mi się to zdarza :-D

sobota, 2 listopada 2013

Prawie jak w Sherwood :-)

Nie cierpię czapek. Już kilka razy próbowałam się do nich przekonać, ale każdy kolejny zakup i tak lądował w najciemniejszym kącie szafy. Ale chodzenie bez czapki wcale nie jest przyjemne, zwłaszcza, gdy na dworze wiatr i minusiki szaleją. Jak raz już mnie tak porządnie przewiało, to zachciało mi się mieć cosik ciepłego na głowę. Na raverly.com znalazłam wzór na świetny kaptur. To był strzał w dziesiątkę! A kiedy zaczęłam dziergać, córcie mi pozazdrościły, więc powstały trzy kapturki. 
Teraz w naszym domu jest prawie tak,  jak w lesie Robin Hooda ;-) 

Ten kapturek jest mój, ale ja się na modelkę nie nadaję :-) Klisza pęka ;-)







Modelkami są, oczywiście, moje kochane pociechy :-)

Money, money, money...

Co roku, w szkole mojej młodszej pociechy, jest konkurs na ręcznie wykonaną skarbonkę. Oczywiście, dziecko ma bardzo ambitną mamę, która zawsze wymyśli projekt czaso i pracochłonny, nad którym siedzi po nocach...
W tym roku wymyśliłam i wykleiłam... pięć złotych :-)











Zdjęcia nie są najlepsze, ale robiłam je po nieprzespanej nocy, nie miałam już sił na inną twórczość, a córcia zabierała skarbonkę do szkoły... 

poniedziałek, 28 października 2013

Kartka dla Oliwki

Wczoraj były urodziny Oliwki Gandeckiej, dziewczynki chorej na białaczkę. O tej akcji dowiedziałam się z Facebooka - marzeniem Oliwki było dostać kartki urodzinowe z zagranicy. Wprawdzie moja była z Polski, ale wykonana własnoręcznie ;-)





Powrót?

Pffff, ale tu kurzu!!!! Dawno tu  nie zaglądałam... Ale znam siebie bardzo dobrze, brak systematyczności to moja główna wada, niestety. Tak samo jest z robótkami, tworzę, tworzę, a potem - ciach i jakoś wena i chęci znikają. Ale ostatnimi czasy znów mnie dopadła twórczość i ogromna chętka, by tu wrócić i dzielić się tym, co z tego wynikło. Przy okazji postanowiłam zmienić wygląd bloga, by był taki bardziej mój :-) Adres też zmieniłam, więc może być tak, że moi Obserwatorzy już mnie nie znajdą... Mam mocne postanowienie, by bywać tu częściej... Więc jeśli ktoś tu jeszcze zagląda - witam z powrotem!