niedziela, 23 marca 2014

Kiedyś, kiedyś....

Kiedyś pisałam  o różanej wymiance. Wspominałam też, że moje prace bardzo się podobały i parę osób zechciało je mieć :-) Pobawiłyśmy się więc w wymianki nieoficjalne, takie "po cichu" ;-) Zatem, zaraz po ukończeniu różanego etui, wzięłam się za etui na życzenie. Miało był w ulubionych kolorach Zamawiającej - żółci, zieleni... Na awersie pojawiły się słoneczniki:







Ja sobie zażyczyłam "babciną" chustę, co by mi w chłodne, zimowe wieczory spędzane przy robótkach, grzała plecki i ramionka. Chusta jest cudownie ciepła, mięciutka i do tego, w moim ulubionym kolorze :-D



O wiele, wiele dłużej, bo ponad rok, na spełnienie czekała druga wymianka. Muszę się przyznać, ze łzami wstydu w oczach, że ta ogromna zwłoka była tylko i wyłącznie moją winą. A Madzia, bez słowa skargi, cierpliwie czekała. Jednak w końcu się zawzięłam (sumienie mnie tak gryzło, że już po nocach nie mogłam spać) i dokonałam dzieła. Żeby wynagrodzić Madzi długaśne oczekiwanie, zamiast jednej zakładki, wykonałam trzy:








Na zdjęciach widać, jaką skromną "kolekcją" szydełek dysponuję :-( Ale mam nadzieję, że za niedługo się to zmieni, przecież Dzień Matki się zbliża ;-)












Madzia obdarowała mnie po prostu przepiękną! serwetą. Jestem pod wielkim wrażeniem, nie wiem, czy te moje wypociny są warte takiego cuda... Nie wiem, kto lepiej na tej wymiance wyszedł ;-)






Z kolorem na tych zdjęciach to jak w kalejdoskopie... Na każdym inny... Ale zapewniam z ręką na sercu, że to piękny odcień szarości, kolejnego koloru, który kocham :-)

Oj wstyd, wstyd...

Pomagier Świętego Mikołaja się nie spisał i chyba mu baaaardzo wstyd, bo tak długo się na blogu nie pokazywał! 

A tak na poważnie - plany były wielkie, a wyszło tak jak zwykle... Przed Świętami dopadło mnie choróbsko i uniemożliwiło zróżnicowaną twórczość. Zatem linię produkcyjną u Mikołaja opanowały kaptury, bo tylko to byłam w stanie robić. Reszta planów nadal leży odłogiem, bo w międzyczasie inne wyzwania trzeba było podjąć. Sporo się działo :-)









Oczywiście, jak to zwykle u mnie bywa, niektórym kapturom zapomniałam zrobić fotki :-( Została mi po nich tylko włóczka, więc dołączam zdjęcie poglądowe :-)


W tej jasnej się zakochałam... Jest całkiem inna od jej koleżanek, mięciuteńka w dotyku, przytulaśna... Już sobie zaplanowałam, że w sezonie jesiennym zrobię sobie coś i dla siebie z tego cudeńka.