...rosną maki. Na mojej ścianie też ;-)
Żeby nie zwariować w trakcie produkcji seryjnej
kapturów, wymyśliłam sobie upiększanie mieszkania. Postanowiłam poddać metamorfozie ścianę, która będąc narażoną na nieustanne kontakty z żelazkiem, już w bardzo krótkim czasie po remoncie dorobiła się dołeczków (w tym przypadku jednak niezbyt urodziwych) i obtłuczeń. Dodatkowo, po gruntowaniu, pojawiły się efektowne zacieki :-)
|
Przed eksperymentami malarskimi :-) |
Wybrałam się do sklepu po farby i po raz kolejny w swoim życiu przekonałam się, że za głupotą chyba stałam w kolejce, a nie za rozumem. Wyrzuciłam stare puszki po farbie, a nie spisałam numeru koloru! Na oko, to można sobie cienie nakładać, a nie farbę kupować... Córka od razu mówiła, że nie taki odcień wybrałam, ja jednak byłam przekonana, że mam dobre oczy :-D Oj, myliłam się i ten błąd kosztował mnie trochę więcej pracy i pieniędzy. W końcu jednak ściana zaczęła nabierać wyglądu...
|
Eksperymentów ciąg dalszy... |
...by wreszcie osiągnąć zamierzony efekt! Na naszej ścianie wyrosły maki :-)
|
Metamorfoza zakończona :-) |
Fotograf ze mnie marny... Nie wiem, czy do końca udało mi się uchwycić fakt, że bejca, którą pokryta jest ściana ma kolor srebrno-złoty. W każdym razie ma :-)
Świetny pomysł :) a efekt rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Czasami się zastanawiam, czy nie minęłam się z powołaniem ;-)
Usuń