... długo bez robótek. Mam już zaczęte trzy dziełka i nie wiem, jak to ogarnąć, żeby je skończyć. Zdjęcia pokażę trochę później, bo aparat mam w pracy, a robótki w domu. Moje pracki na wymiankę u Maranty znalazły uznanie wśród wielu osób. Mam już zamówienia na etui na szydełka i serduszka z motywem świątecznym... Córcia zamówiła jeszcze cosik na szkolny kiermasz ozdób świątecznych. A tu remont skończony, przeprowadzać się czas... Nareszcie!!! Ale kiedy ja to wszystko zrobię?!
Etykiety
- Przedmieścia (2)
- ulica GaduGadu (12)
- ulica Krawiecka (2)
- ulica Krzyżykowa (5)
- ulica Matematyczna (4)
- ulica Metamorfozy (1)
- ulica Szydełkowa (8)
czwartek, 24 listopada 2011
sobota, 12 listopada 2011
Dołek
Chwilowo odpoczywam od robótek ręcznych. Wymianka u Maranty troszeczkę mnie wyczerpała - moje prace powstają w niezbyt zawrotnym tempie, więc po nocach siedziałam, żeby wyrobić się na czas. Nie narzekam, już taka jestem, że wszystko robię na ostatnią chwilę... Odpoczywam, ale już w myślach wybieram materiały do kolejnej pracy :-) Jak tylko przyjdzie zamówiona w internecie kanwa, znów zabieram się za krzyżyki. A na razie maltretuję swoje palce ucząc się gry na gitarze. Powoli mi to idzie, ale zawzięłam się i ćwiczę codziennie. Z lekcji na lekcję coraz bardziej tracę czucie w opuszkach palców ;-)
Załapałam doła. W moim mieszkaniu trwa generalny remont, który już w zeszłym tygodniu miał się skończyć i już dzisiaj miał być wielki come back do całkowicie odmienionego lokum. A dziś się okazało, że mimo, iż prac niewiele do zrobienia zostało, to jeszcze tydzień trzeba będzie czekać, by wrócić do siebie. A tak się cieszyłam, że już nie będę musiała znosić humorów teściowej, u której mam "przyjemność" wegetować od półtora miesiąca... Nawet mój mąż od niej ucieka w tygodniową delegację. Ja, niestety, zostaję :-(
środa, 9 listopada 2011
W końcu!
Nadejszła wiekopomna chwila, kiedy w końcu mogę pokazać prezenty od Madzi, otrzymane w wymiance na forum Maranciaków. Kolory są trochę przekłamane, ale to wina aparatu, nie fotografa ;-) W rzeczywistości kolorki są trochę żywsze, a szary jest jaśniejszy. Proszę podziwiać i zazdrościć ;-)
W etui zakochałam się bez pamięci :-D Akurat kupiłam sobie nowy telefon i martwiłam się, że szybko go zmaltretuję - bo ja tak mam, niestety. A tu niespodzianka, nowy telefonik ma piękne ubranko, cieplutkie i bezpieczne! Torba to również obiekt moich zachwytów. Położyłam ją sobie na półeczce pod ladą w pracy i cały czas mam ją na oku ;-) A kiedy trzeba wyskoczyć do miasta, coś załatwić, jest nieoceniona - już nic nie muszę nosić w rękach! Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego prezentu :-)
Serwetka na zdjęciu wyszła trochę krzywo i to już wina fotografa, nie aparatu ;-) Jedynie dla niej nie znalazłam jeszcze zastosowania :-( Ale myślę, że w pięknie wyremontowanym mieszkaniu (już niedługo, jupiii!!!) na pewno znajdzie swoje miejsce.
W paczuszce była jeszcze czekolada, różana saszetka zapachowa i malutki woreczek z potpourri. Nie pokażę Wam tego, niestety, bo czekolada już zjedzona a saszetki napełniają zapachem pudełka z moimi przydasiami.
Mało brakowało, by prezenty, zrobione przecież specjalnie dla mnie, szybko zmieniły właściciela. Jedna córa upatrzyła sobie siateczkę, druga etui. Jedynym wyjściem, aby odzyskać swoje własne cuda była obietnica, że wydziergam im takie na Gwiazdkę. A i jeszcze Ciocia się przymilała o pokrowiec na telefon... I znów nie będę spać po nocach....
wtorek, 8 listopada 2011
Ofiarowanych prezentów ciąg dalszy
Wreszcie na forum Maranciaki ukazała się wymiankowa galeria. Od tej chwili można się oficjalnie chwalić, co się stworzyło i co się dostało. Nie wytrzymam dłużej, więc z dziecięcą radością przystępuję do chwalenia się :-)
Moją "ofiarką" była Nismon - wspaniała dziewczyna, zakochana w szydełku i w książkach (to prawie tak, jak ja ;-) Już dawno przymierzałam się do wykonania haftowanej zakładki, więc to była pierwsza myśl, jaka mi zaświtała w głowie. Później znalazłam wspominany już tutorial z etui na szydełka i w ten sposób powstał różany komplet.
Oczywiście, muszę wspomnieć, że pomysł, w jaki sposób stworzyć zakładkę, narodził się po obejrzeniu tutorialu na blogu Chagi:
Rzutem na taśmę, dosłownie w ostatniej chwili udało mi się zrobić także prezencik dla Ani Maranty - założycielki Maranciaków. Za tak doniosły czyn należy jej się złoty medal, mi jednak wyszło tylko takie serduszko:
Te piękne zdjęcia dostałam od Maranty. Chyba się do niej zapiszę na lekcje z obróbki zdjęć ;-)
Chciałam jeszcze pokazać, co dostałam w prezencie od Madzi, ale niestety, nie mam jeszcze fotek :-(. Myślałam, że uda mi się wykorzystać te z galerii wymiankowej, ale nie jest to takie proste. Więc chwilowo nie mogę obwieścić całemu światu, jakie to cudowności dotarły do mnie pocztą. Może jutro się uda?
sobota, 5 listopada 2011
Kocham prezenty! Otrzymywać, lecz jeszcze bardziej ofiarowywać :-)
Wczoraj dostałam prezencik od Gosias, wspaniałej kobietki, którą poznałam na forum Maranciaków. To właśnie dzięki Gosi powstał ten blog.... U Maranciaków była wymianka międzygatunkowa, z różą w temacie. Bardzo chciałam wziąć w niej udział, bo już wiele razy obserwowałam takie zabawy na różnych blogach i forach, ale zbyt mało udzielałam się na forum i potrzebowałam poręczenia. Gosia, kobieta o wielkim sercu, udzieliła go biednej, nieznanej sierotce i dzięki temu miałam okazję, po raz pierwszy w życiu doświadczyć cudownych emocji wymiankowych. Nie mogę jeszcze pokazać, co zrobiłam dla mojej wylosowanki i co dostałam, bo dopóki nie ma galerii, to wszystko jest owiane tajemnicą ;-) Ale mogę pokazać, co zrobiłam dla Gosi, bo wzruszyła mnie bardzo tym, że obdarzyła zaufaniem zupełnie nieznaną, obcą sobie babę... Mój prezencik to etui na szydełka, z wyhaftowaną różą:
Zdjęcia są trochę kiepskiej jakości, bo się spieszyłam na pocztę, żeby jak najszybciej wrzucić kopertę z niespodzianką do skrzynki - nie mogłam się już doczekać reakcji Gosi :-) Kolory wyszły trochę nie takie, etui krzywo złożyłam... ale najważniejsze, że się podobało!!! Jednak ze sztuki fotografowania parę lekcji przydało by się wziąć :-D
Gosia mi się zrewanżowała i przysłała mi przepiękne kartki świąteczne. Aż żal je wysyłać. Zobaczcie, prawda, że śliczne?
Gosiu, jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję!!!
P.S. Chciałam dodać, że etui uszyłam według tutorialu, jakim na swoim blogu dzieli się El Clavel: http://ellclavell.blogspot.com/2010/11/moj-pierwszy-tutorial.html.
czwartek, 3 listopada 2011
Niespodzianka od Eumychy
Dzisiaj odwiedziłam blog Eumychy, którą poznałam na forum Maranciaków. Jejku, jak tam pięknie!!! Czy u mnie kiedyś tak będzie? Oby!!! Zapisałam się na niespodziankę :-) Zajrzyjcie tam koniecznie: http://robotkowyswiatmychy.blogspot.com/
środa, 2 listopada 2011
Zanim powstał blog... c.d.
Napisałam, że to już wszystkie moje szydełkowe prace, a tu nagle mnie oświeciło!!! Przecież po nocach siedziałam,żeby wydziergać mojej Basieńce komunijną pelerynkę i torebeczkę...
Zdjęcia nie są zbyt wyraźne, ale mam nadzieję, że choć troszkę coś na nich widać.
Ach, i przecież jeszcze ozdoby wielkanocne na okno! Ależ mam sklerozę ;-)
Podczas gdy ja dziergałam na szydełku, moja koleżanka tworzyła cudne obrazy krzyżykami. Strasznie mi się podobały, więc poprosiłam ją, by mnie nauczyła. Okazało się, że to nic trudnego ;-) Na podarowanej kanwie, podarowaną igłą i nićmi zakupionymi w pasmanterii, wyhaftowałam swój pierwszy obrazeczek - dzbanuszek do kawy. Niestety, nie miałam wtedy jeszcze zwyczaju pstrykać fotek swoim pracom, a obrazek powędrował w świat.
Teraz w Jundzikowie króluje właśnie haft krzyżykowy. Jakoś szybciej mi to idzie, niż szydełkowanie. Oto kilka moich prac, powstałych przed założeniem bloga:
Baranek wielkanocny, wyhaftowany na szkolny kiermasz ozdób świątecznych |
Kartka wielkanocna, również z przeznaczeniem na szkolny kiermasz |
Metryczka dla Lenki, cudownej córeczki siostrzenicy mojego męża |
Metryczka dla Wojtusia, wspaniałego synusia mojej dobrej koleżanki |
I to by było na tyle z prac powstałych przed rozpoczęciem mojego blogowania. Było ich trochę więcej, na pewno brakuje tegorocznych obrazków komunijnych, ale jak zwykle zapomniałam pstryknąć zdjęcia :-( Mam nadzieję, że na tym się nie skończy, plany są spore, zarówno w tematyce szydełkowej, jak i krzyżykowej. Wstyd się przyznać, ale nie jestem zbyt systematyczną osobą, więc z postami może być różnie... Wasze odwiedziny na pewno mnie zmobilizują do częstszych wpisów, więc proszę, odwiedzajcie Jundzikowo i zostawcie po sobie jakiś ślad...
Zanim powstał blog...
Zanim powstał blog, powstało już trochę moich prac. Zaczęło się od szydełka. Pewnego dnia po prostu poczułam, że muszę umieć dziergać i że dam radę nauczyć się tego sama. Ale nie całkiem sama się uczyłam :-) Sięgnęłam po niezawodne narzędzie, jakim jest Internet i znalazłam w nim wspaniałe forum (maranciaki.pl). Na ćwiczenia dałam sobie bardzo mało czasu, szybciuteńko rzuciłam się na dzieła, jakimi można się pochwalić.
Pierwszy powstał Plastuś, którego zdjęcia nie mam, niestety... Miał być słonik, ale miał tak duże uszy, że bardziej na Plastusia się nadawał :-D.
Zaraz potem rzuciłam się na głęboką wodę. Chcąc podarować oryginalny prezent komunijny dla córki koleżanki, wydziergałam pierwszego w życiu anioła. Przedstawiam Wam moją Erhettę:
Po tym twórczym szale, szydełko jakoś poszło w odstawkę. Zanim sobie przypomniałam, że dzierganie nie jest mi obce, próbowałam swoich sił w całkiem innych technikach. Jedną z nich jest szycie. Szyć umiem już od dziecka, moja siostra jest krawcową, a za moich czasów w szkole podstawowej był przedmiot zwany techniką :-) I właśnie na technice, na starej singerce poznawałam tajniki szycia na maszynie. Reszta to moje samouctwo i trochę wyobraźni... Uszyłam sukienki balowe dla moich córek, odjazdowe dżinsy dla tej starszej (i znów nie mam fotek!!!), a potem stworzyłam proporzec Gromady Zuchowej, której prowadzeniem się zajmuję. Nieskromnie dodam, że każdy element proporca jest wykonany przeze mnie, moją maszynę a i rączki też śmigały z igiełką :-)
Pierwszy powstał Plastuś, którego zdjęcia nie mam, niestety... Miał być słonik, ale miał tak duże uszy, że bardziej na Plastusia się nadawał :-D.
Zaraz potem rzuciłam się na głęboką wodę. Chcąc podarować oryginalny prezent komunijny dla córki koleżanki, wydziergałam pierwszego w życiu anioła. Przedstawiam Wam moją Erhettę:
Anioł, mimo, że kiepsko usztywniony (z tym mam zawsze problem, niestety), zrobił olbrzymie wrażenie. W szkole zbierano ozdoby świąteczne na szkolny jarmark. Poszłam więc za ciosem i tak oto powstał kolejny aniołek - Shining Angel:
Tak się na ogół składa, że do tworzenia najczęściej mam motywację, kiedy trzeba kogoś obdarować. Tak było i tym razem. Dla przyjaciółki, po nocach, dziubałam kolejnego janioła:Po tym twórczym szale, szydełko jakoś poszło w odstawkę. Zanim sobie przypomniałam, że dzierganie nie jest mi obce, próbowałam swoich sił w całkiem innych technikach. Jedną z nich jest szycie. Szyć umiem już od dziecka, moja siostra jest krawcową, a za moich czasów w szkole podstawowej był przedmiot zwany techniką :-) I właśnie na technice, na starej singerce poznawałam tajniki szycia na maszynie. Reszta to moje samouctwo i trochę wyobraźni... Uszyłam sukienki balowe dla moich córek, odjazdowe dżinsy dla tej starszej (i znów nie mam fotek!!!), a potem stworzyłam proporzec Gromady Zuchowej, której prowadzeniem się zajmuję. Nieskromnie dodam, że każdy element proporca jest wykonany przeze mnie, moją maszynę a i rączki też śmigały z igiełką :-)
Moje córcie, widząc, że mają bardzo utalentowaną mamę ;-) dwukrotnie wykorzystały mnie do wykonania skarbonek z paper mache, co zaowocowało dwukrotnym zajęciem pierwszego miejsca w szkolnych konkursach :-D
Po tej małej odskoczni, znów sobie przypomniałam, że szydełko gdzieś leży w szufladzie. Tym razem postanowiłam zrobić coś dla siebie. Metodą prób i błędów, prując nieskończenie wiele razy, wymyśliłam sobie mitenki:
W moim dorobku szydełkowym jest jeszcze jeden anioł, którego ofiarowałam malutkiej Lence z okazji chrzcin:
Na tym zdjęciu jest jeszcze nie ukończony, brakuje mu czegoś w rękach. Doszyłam różowy kwiatek, ale zdjęcie jest robione na imprezie, więc anioł niezbyt dobrze prezentuje się wśród talerzy i szklanek.
Niestety, anioł znów był źle usztywniony :-( To jest moja zmora, to usztywnianie. Zawsze muszę to robić dwa razy.
I jeszcze jedną rzecz, jak dotąd, zrobiłam na szydełku. Jest to misiek, breloczek, prezent gwiazdkowy dla mojej siostry. Na zdjęciu do schematu wyglądał trochę inaczej, ale mimo moich największych starań, wygląda tak:
Subskrybuj:
Posty (Atom)